Nikomu nie zależy tak na pogorszeniu stosunków polsko-ukraińskich, jak putinowskiej Rosji. Rosja zagarnia ukraińską ziemię zbrojnie, a nawet wystąpiła niedawno z propozycją, by podzielić Ukrainę między siebie a Polskę.
Ukraina wprost mówi, że Polska wbija jej nóż w plecy, nawoływaniem do rozliczenia za Wołyń. „Kolejny ukraiński publicysta pisze, że przyjęta w ostatni piątek przez Sejm „uchwała wołyńska” znamionuje zwrot w polskiej polityce wobec Ukrainy. Tym razem chodzi o Witalija Portnikowa. Dziś wydaje się to niewyobrażalne, pisze Portnikow, ale w niedalekiej przyszłości może dojść do zbliżenia między Polską Kaczyńskiego a Rosją Putina, bo łączy je m.in. podobne spojrzenie na Ukrainę” (za Katarzyną Chimiak).
Na ekrany ma wejść film o tragedii wołyńskiej w reż. Smarzowskiego. Oto jak film został niedawno zrecenzowany:
„Film Smarzowskiego udowadnia, że z takim tematem jak ludobójstwo na Wołyniu nie jest łatwo się uporać.
Mnóstwo schematów, wokół których autor krąży, ale popada z jednego błędu w drugi, z jednej kalki w drugą, z jednego stereotypu w inny. Nie mówi nam niczego nowego. Powiela to, co już wiemy od czasu komunistycznej propagandy, której szczytowym sukcesem był film „Ogniomistrz Kaleń” oraz książki Edwarda Prusa.
Wydaje mi się, że film nie spodoba się nikomu. Polakom nie spodoba się, bo za bardzo relatywizuje, Ukraińcom bo przedstawia ich w najgorszych barwach, Żydom bo nie uwypukla tego na czym wyrosło pokolenia ofiar Holokaustu. No, może Niemcy i Rosjanie będą zadowoleni. W Moskwie i Berlinie film może zdobyć nagrody na tamtejszych festiwalach. W Rosji docenią pokazanie Ukraińców jako beznadziejnych banderowców, a w Berlinie docenią za sceny z żołnierzami Wermachtu ochraniającymi polską ludność cywilną.”
Najważniejszy głos po polskiej stronie, z jakim mieliśmy okazję zapoznać się w ostatnim czasie, jest głosem profesora Grzegorza Motyki w rozmowie z Jagienką Wilczak: „Od dawna ostrzegałem, że pomiędzy Polakami i Ukraińcami istnieje silny konflikt pamięci w sprawie zbrodni wołyńsko-galicyjskiej. To jest właściwie jedyny sporny temat historyczny, który nas dzisiaj dzieli, lecz za to bardzo głęboko. Nie tylko na poziomie świadomości społecznej po obu stronach granicy, ale przede wszystkim z punktu widzenia celów wyznaczonych przez polską i ukraińską politykę historyczną.”
Konfliktu tego nie da się rozwiązać w okamgnieniu, na pewno nie da się go rozwiązać uchwałą sejmową. Potrzebna jest tutaj praca naukowa i edukacyjna. Wspólny stół, przy którym usiądą historycy obu stron. Takiej debacie nie będzie sprzyjać fakt, że jedna z tych stron toczy właśnie wojnę obronną i potrzebuje sojuszników. Wszczynanie debaty wołyńskiej właśnie teraz może być przez stronę ukraińską interpretowane jako cyniczny szantaż, albo opowiedzenie się po rosyjskiej stronie konfliktu.
Wzruszający List do Sióstr i Braci Ukraińców pozostanie zapewne bez echa, bo teraz zapanowała moda na nacjonalizm i branie historycznych odwetów.
Rzecz ciekawa, na tle historii Wołynia po raz pierwszy doszło do kłótni zgranego dotąd małżeństwa z rozsądku, to jest episkopatu i PiS:
„PiS domaga się rozliczeń, polski Kościół chce pojednania w sprawie rzezi wołyńskiej. To był pierwszy raz, kiedy obie strony w kluczowej dla Polaków kwestii mówiły tak różnymi głosami.”
Piotr Tyma, historyk, prezes Związku Ukraińców w Polsce napisał właśnie znakomity i wyważony tekst na ten temat, tytułując go: „Polacy i Ukraińcy – krok nad przepaścią?”. Ale to nie wystarczy. Nacjonalizm w Polsce okrzepł i spodobał się wielu. Stosunki polsko-ukraińskie obecnie pisane są pod dyktando Kremla.
Tylko pozornie polska prawica skupia się na Ukrainie. Okazuje się, że pojednanie polsko-niemieckie również próbują kwestionować. Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas reparacje wojenne od Niemców oszacował na niebagatelną kwotę 845 mld dol. Pod koniec ubiegłego roku Kaczyński stwierdził złowieszczo: (…) Ja mogę powiedzieć tylko jedno – ten rachunek krzywd po polskiej stronie jest ogromny i powtarzam, w ciągu tych 70 już lat, które minęły od końca wojny, te sprawy nie zostały nigdy załatwione i w sensie prawnym są aktualne, bo jak wiemy, to zostało niedawno przez pana Kostrzewę-Zorbasa odkryte, ta nasza rezygnacja z odszkodowań nigdy nie została zarejestrowana przez odpowiedni organ rejestracji Organizacji Narodów Zjednoczonych, czyli w sensie prawnym tego w ogóle nie ma. Droga jest otwarta i w Niemczech też się powinno o tym pamiętać.
Widzimy więc, jaką wizję ma polska prawica w kontekście sąsiedzkich stosunków, niezależnie od tego, z którym sąsiadem, czy z Niemcami, czy z Ukrainą: roszczenia, zatargi, niechęć i regres. Od Niemców – odszkodowania, od Ukraińców… Właśnie, co? Może Kaczyńskiemu marzy się „odbijanie” Lwowa w ramach kary za rzeź wołyńską?
Zbrodnia nie znajduje usprawiedliwienia. Ofiarom należy się pamięć. Wszelkie okoliczności historii winni wyjaśniać historycy. Sąsiedztwo zobowiązuje. Trzeba pamiętać o przeszłości jako o przestrodze na przyszłość. Wypada dążyć do pojednania. Trzeba słuchać się wzajemnie. Sąsiadowi, który znalazł się w tarapatach, należy nieść realną pomoc. Te prawdy, traktowane łącznie i wydające się oczywistością, nacjonaliści w Polsce kwestionują. Zarażają nas swoją dolegliwością. Ślepym szowinizmem.